KAŻDY WOLNY TERMIN WYKORZYSTUJE NA TRENING

Ktoś, kto zobaczy z góry dolinę Warty, nie będzie miał potrzeby jechać gdzie indziej – mówi Pawłowi Markowskiemu  Andrzej Czaja, członek Kadry Narodowej w paralotniarstwie, mieszkaniec Brzeźna.

Jak zaczął pan swoją przygodę z paralotniarstwem i jak trafił pan do kadry?

Przygodę zacząłem przypadkiem. Kolega mnie namówił na to, również mieszkaniec Brzeźna. I tak się zaczęła kariera. A do kadry trafiłem taką klasyczną drogą, czyli zawody niższej rangi, wyższej rangi i w związku z osiągnięciami dostałem w tym roku nominację do Kadry Narodowej.

I jest już pan po pierwszych występach w kadrze, w Katarze.

Tak, byliśmy w tym roku na Mistrzostwach Świata, które odbywały się w Katarze. Bardzo miło wspominam ten wyjazd.

Na stu zawodników zajął pan dwudzieste miejsce. To znaczy, że dobrze panu poszło.

Tak, ja byłem dwudziesty. Jako debiutant uważam, że jest to dobry wynik, ale mogę się pochwalić, że mistrza świata mamy z Polski – Bartosz Nowicki, chłopak z Ostrowa (Wielkopolskiego – przyp. red.) zdobył mistrza świata w królewskiej klasie PPG. Sponsorami Kadry Narodowej są Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Aeroklub Polski, który sponsorował wyjazd kadry na Mistrzostwa Świata do Kataru.

Jakie są największe wyzwania w sporcie paralotniowym na poziomie zawodowym?

Wiadomo, każdy chce polecieć jak najszybciej i jak najbezpieczniej. A, że ten sport już od kilku lat robi się naprawdę bardzo ekstremalny, to trzeba uważać. Uważać i mieć trochę szczęścia.

Jak wygląda typowy dzień treningowy w Kadrze Narodowej? Gdzie się spotykacie, gdzie trenujecie i jak to wygląda?

My najczęściej trenujemy w Jutrosinie lub w Przykonie. Dzień treningowy praktycznie nie różni się niczym od zawodów. Mamy rozstawione pylony, łódki ratownicze i ćwiczymy. Latamy, latamy i jeszcze raz latamy.

Czy może pan opowiedzieć o swoim najbardziej pamiętnym locie?

Najbardziej pamiętam właśnie Katar. Wodowanie. Przy dużej prędkości wykąpać się w słonym morzu – niezapomniane uczucie.

A jakie cech uważa pan za najważniejsze dla odniesienia sukcesu w paralotniarstwie?

Wiadomo, jak to motorsport. Przede wszystkim dostęp do najnowszego sprzętu, kondycja fizyczna i determinacja.

Jakie są cele na najbliższe zawody?

Wygrać. Jak każdy sportowiec, chcę wygrać.

To jakie będą te najbliższe?

Mamy w sierpniu Mistrzostwa Polski. Być może będą one połączone z Mistrzostwami Czech. Ale to jeszcze nic pewnego.

Trudno jest przewidzieć termin takich zawodów, bo to wszystko jest uzależnione od pogody…

Tak. Motoparalotniarstwo jest bardzo uzależnione od pogody, dlatego nie wszystkie zawody mogą odbyć się zgodnie z harmonogramem.

A może pan powiedzieć, jakie są pana ulubione miejsca do latania w Polsce, na świecie, a może tutaj, w naszym regionie?

To bezapelacyjnie Konin. Mamy piękne rejony, tereny nadwarciańskie. Polecam każdemu. Ktoś, kto zobaczy z góry dolinę Warty, nie będzie miał potrzeby jechać gdzie indziej. Naprawdę.

Czyli Konin i okolice?

Powiedzmy, że od zbiornika w Jeziorsku wzdłuż koryta Warty można do Pyzdr i w tamtych miejscach polatać. Jest cudownie.

Wspomniał pan o tym, że bezpieczeństwo jest ważne, bo paralotniarz nie jest chroniony żadną kabiną. Więc, jakie są najważniejsze zasady bezpieczeństwa w paralotniarstwie?

Jeżeli mówimy o sporcie wyczynowym, czyli o slalomach, to my latamy nad wodą, dlatego że kiedyś było dużo wypadków, nawet śmiertelnych i Federacja FAI zdecydowała, że zawody odbywają się tylko i wyłącznie nad wodą. Jesteśmy zabezpieczeni kamizelkami, które się automatycznie odpalają przy kontakcie z wodą plus do tego łódki ratunkowe. To jest takie minimum, bez którego nikt nikogo nie wpuści na zawody. A poza tym, trzeba uważać.

Jak dużo czasu poświęca pan na treningi, na latanie?

Ja praktycznie każdy wolny i możliwy termin wykorzystuję na trening.

Ma pan swoją paralotnię?

Tak, dysponuję własnym sprzętem.

I skąd pan startuje?

To zależy, o czym mówimy. Bo jeżeli mówimy o treningu slalomowym, to mamy taką bazę w Przykonie na zbiorniku przy elektrowni lub Jutrosin bardzo dobrze sobie radzi w tym temacie. A jeżeli latam rekreacyjnie, to każde wolne miejsce przy Warcie. Gdzieś na nieużytku można wystartować . Paralotnia jest takim statkiem powietrznym, który nie potrzebuje pasa startowego i tak naprawdę latanie polega tylko na zgłoszeniu lotu do FIS-u i to wszystko. Nie potrzebujemy transponderów, różnych takich rzeczy, które są wymagane do samolotów. Pod tym kątem paralotnia to jest dobra zabawa.

Mieszka pan w Brzeźnie. Brzeźno ładnie wygląda z perspektywy lotu paralotnią?

Bardzo ładnie. Naprawdę ktoś, kto nie widział naszych okolic, Konina, Brzeźna i dalej Krzymów… To jest nie do opisania. Mamy pałac, mamy Złotą Górę… dolina Warty. To robi naprawdę wrażenie z góry.

Wspominał pan o tym, że Mistrzostwa Polski w sierpniu, a gdzieś tutaj, w najbliższym czasie, na „naszym” niebie będzie można pana złapać?

Myślę, że każdy już dobrze zna pomarańczową paralotnię. Bardzo często latam, bardzo.

Życzę panu sukcesów sportowych i oczywiście dużo przyjemności z uprawiania paralotniarstwa. Dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję bardzo.

Masz pytania?

Skontaktuj się z nami, postaramy się rozwiać wątliwości.

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.

Skip to content